Niewidzialna obrończyni naszej skóry – poznaj bliżej BHL! 0
Niewidzialna obrończyni naszej skóry – poznaj bliżej BHL!

Niewidzialna obrończyni naszej skóry – poznaj bliżej BHL!

Czytając treści edukacyjne, które dla Was przygotowujemy, możecie prędzej czy później zauważyć, że pewne sformułowania pojawiają się w nich wyjątkowo często – co tylko świadczy o tym, jak ważnym elementem są w prawidłowej, świadomej pielęgnacji. W tym gronie znajduje się między innymi termin „bariera hydrolipidowa”, czasem stosowany wymiennie z „barierą ochronną” czy „równowagą hydrolipidową”. Pozwólcie, że dziś Wam go przybliżymy :)

Czym jest bariera hydrolipidowa?

Bariera hydrolipidowa (pseudonim: BHL), której poświęcamy dzisiejszy post, to nasze pielęgnacyjne „być albo nie być”. W swoim właściwym stanie gwarantuje ona skórze odpowiednie nawilżenie, chroni ją przed negatywnym wpływem czynników zewnętrznych czy złymi bakteriami, zmniejsza wrażliwość na promieniowanie UV i niweluje wolne rodniki, które przyspieszają powstawanie zmarszczek oraz przyczyniają się do powstawania zmian zapalnych. Co więcej, ta naturalna warstwa ochronna naszej skóry dba również o równowagę kwasowo-zasadową płynów wytwarzanych przez gruczoły łojowe (popularnie określaną jako nasze pH skóry).

Czym może natomiast objawiać się zaburzenie jej prawidłowego funkcjonowania? Między innymi:

  • wzmożoną wrażliwością i reaktywnością skóry,
  • nieprzyjemnym uczuciem ściągnięcia, zwłaszcza po umyciu twarzy,
  • jednoczesnym przesuszeniem, ale i nadprodukcją sebum,
  • podrażnieniem i zaczerwienieniem, a nawet swędzeniem lub pieczeniem,
  • większą ilością niedoskonałości.

Dlatego czułe podejście do bariery hydrolipidowej to fundament efektywnej, jak i efektownej pielęgnacji, zwłaszcza kiedy mamy zamiar wprowadzić do niej kwasy, retinoidy, kuracje dermatologiczne albo zabiegi w gabinecie kosmetologa.

Sama bariera hydrolipidowa łączy w sobie lipidy oraz wodę – substancje, których ewentualne braki możemy uzupełniać z pomocą zawierających je kosmetyków. Zanim jednak przejdziemy do szczegółowego ich opisu oraz roli, jaką pełnią, pozostaniemy jeszcze przez chwilę przy samym zagadnieniu naszej „BHL”.

Na jej stan wpływa szereg, mniej bądź bardziej ze sobą powiązanych, czynników – w tym podstawowe etapy codziennej pielęgnacji, jak oczyszczanie, złuszczanie, nawilżanie oraz nasze oczko w głowie, czyli ochrona przeciwsłoneczna.

Metoda małych kroków

Z myciem przesadzić można w każdą stronę. Zbyt intensywny masaż twarzy czy to olejkiem, czy żelem, sprzyja rozpadowi lipidów, a więc pozbawieniu się ochronnej warstwy, regulującej poziom nawilżenia. Zdarza się, że „pomagamy” sobie przy tym, sięgając po różnego rodzaju akcesoria: silikonowe gąbki z wypustkami, szczotki z włosiem albo urządzenia soniczne. Używanie ich to nic innego, jak peeling mechaniczny i o ile raz czy dwa w tygodniu przy nieproblematycznej cerze można sobie na taki pozwolić, o tyle skórze większości z nas raczej się nie spodoba. Na takie gadżety szczególnie źle reagują cery z problemem trądziku, płytko unaczynione, wrażliwe – przy nich naprawdę polecamy przemyśleć odstawienie takich wspomagaczy w bardzo ciemny kąt łazienki. Wasze dłonie w zupełności Wam wystarczą ;)

Z drugiej strony może też okazać się, że cery będziemy… nie domywać. Produkty do tego przeznaczone mogą być dla nas zbyt delikatne (zwłaszcza przy nadprodukcji łoju) bądź nie spłukujemy ich należycie. Między innymi dlatego tak istotne jest niezostawianie na skórze płynów micelarnych i zmywanie ich co najmniej wodą, o czym staramy się Wam regularnie przypominać. Gromadzące się na warstwie hydrolipidowej zabrudzenia utrudniają jej pracę, nie pozostawiając wielkiego pola do działania jej prawowitym budulcom. Jak widać, grunt to znaleźć złoty środek i jego się trzymać.

To jednak nie wszystko: trzeba również pamiętać, że oczyszczanie nie kończy się na samej czynności demakijażu oraz mycia – bardzo ważny aspekt stanowi także wycieranie (osuszanie) twarzy. Jeżeli używamy w tym celu ręczników materiałowych, każdego dnia powinno się je wymieniać, prać. Co więcej, prawidłowo przykładamy je do kolejnych partii skóry, nie trąc ich, ale pozwalając wodzie się wchłonąć. Alternatywnie wybrać możemy ręczniki kuchenne, papierowe, zmniejszające ryzyko destruktywnego potraktowania bariery hydrolipidowej. Wskazówka: na pewno nie wolno pozostawiać jej do samoistnego odparowania wilgoci, ponieważ grozi to odwodnieniem.

Kolejne, choć nie mniej istotne, skrzypce odgrywa sama temperatura wody, której używamy do mycia. Powinna ona być letnia: ani gorąca, ani lodowata, taka, po prostu, w sam raz. Zbyt ciepła może usunąć z naszej skóry zbyt wiele lipidów, wywołać zaczerwienienie i podrażnienie oraz czasową nadreaktywność na skutek rozgrzania skóry; zbyt zimna z kolei może nie zmyć ze skóry zabrudzeń, jak również spowodować zaczerwienienie i uwrażliwienie, zwłaszcza w przypadku skór płytko unaczynionych. Pamiętajcie też, że zimna woda wcale nie zmniejsza porów – pory nie zwężają się i nie rozszerzają, mają stały rozmiar. Ich ewentualne uwydatnienie wynika wyłącznie z „zapchania” gruczołów łojowych, czyli nagromadzenia w porach zanieczyszczeń.

Pielęgnacyjne zawirowania

A skoro o tym już mowa… Do zniwelowania zaskórników bardzo często „oddelegowujemy” peelingi. Na rynku dostępne są ich trzy rodzaje:

  • mechaniczne (ziarniste, np. ze zmielonymi pestkami, korundem),
  • enzymatyczne (z działającymi złuszczająco ekstraktami owocowymi – papainą i bromelainą)
  • oraz chemiczne (tzw. kwasowe).

Nieodpowiednie ich użycie prowadzi do przerwania ciągłości naskórka, rozprzestrzenienia drobnoustrojów, podrażnienia albo zaognienia stanów zapalnych. Same doskonale wiemy, że często dopada nas ochota na jak najmocniejsze potarcie twarzy, z nadzieją na obudzenie się z cerą gładką niczym pupcia niemowlaka, ale to naprawdę kiepski pomysł. W zależności od jej (cery, nie pupci ;)) stanu możemy zdecydować się na:

  • kwasy (w przypadku zaskórników, nadprodukcji sebum – mocniejsze, z grupy kwasów AHA lub BHA; przy tendencji do przesuszenia, kruchych naczynek – delikatniejsze, np. kwasy PHA),
  • enzymy (polecane przy aktywnym trądziku),
  • drobinki (dla „grubej”, odpornej skóry, często zanieczyszczonej, ale bez wyprysków).

Nadużywanie złuszczania, czy to przez zbyt częste jego stosowanie, czy przez nakładanie zbyt dużej ilości produktu, wyjaławia barierę hydrolipidową, pozbawiając ją zarówno budulców, jak i mikrobiomu, czyli dobroczynnej flory bakteryjnej. Częstotliwość i oszczędna ilość rekomendowane przez producenta służą nam zdecydowanie bardziej :)

Utrzymanie cery w dobrej kondycji, w szczególności po peelingu, to zadanie dla kosmetyków nawilżających. Niedostateczna dawka humektantów (składników nawadniających, czyli zwiększających ilość wilgoci) oraz emolientów (składników natłuszczających, a przy tym zmniejszających przeznaskórkową jej utratę) skutkuje nadprodukcją łoju przez broniącą się przed wysuszeniem skórę, a w dalszej kolejności – odwodnieniem. Szczególnie narażeni jesteśmy na nie w trakcie kuracji dermatologicznych, zarówno miejscowych, jak i doustnych. Zaprzyjaźnić się wtedy powinniśmy z odżywczymi, regenerującymi serami, a także, treściwszymi niż na co dzień, kremami. Dotyczy to również domowej pielęgnacji omawianymi już w tej części wpisu kwasami, ale też hitem każdego sezonu jesienno-zimowego – retinolem.

Chłodniejsza połowa roku to okres, kiedy częstym staje się naruszenie czy wręcz zniszczenie bariery hydrolipidowej, spowodowane nieraz niewłaściwym stosowaniem kosmetyków z wysokimi stężeniami silnych składników aktywnych. Wówczas doprowadzenie jej do stanu, w którym nie sprawia najmniejszych problemów (takich jak np. swędzenie, pieczenie, wyprysk kontaktowy), to priorytet każdego z nas. Inaczej możemy spodziewać się dużo silniejszych, częstszych efektów ubocznych lub nawet poretinoidowego zapalenia skóry – a jego wyleczenie jest trudne i wymaga pozostawania pod opieką dermatologa.

Ostatni będą pierwszymi

Małymi kroczkami zbliżamy się do końca – końca pielęgnacji, i to porannej. Fotoprotekcja to temat poruszany przez nas na okrągło wcale nie dlatego, że jesteśmy monotonne (chociaż w końcu pewnie pojawią się i takie głosy ;)), lecz ze względu na jego istotność. Całoroczne i codzienne stosowanie filtrów, które jest niezależne od pogody ani temperatury, to najlepszy przyjaciel naszej skóry. O lojalności oraz wierności decydujemy w tej relacji wyłącznie my. W zamian możemy spodziewać się ochrony przed bliznami, stanami zapalnymi, zmarszczkami, przebarwieniami, a co najistotniejsze – nowotworami skóry. To chyba najlepsza reklama, jaką można sobie zrobić! W naszej ofercie znajdują się dwa rodzaje produktów promieniochronnych: Lekki krem ochronny, przeznaczony do pielęgnacji cer (bardzo) suchych, odwodnionych, oraz Lekka emulsja ochronna – dla skór mieszanych, tłustych, trądzikowych.

W dbałości o prawidłowe funkcjonowanie bariery hydrolipidowej wspierać je mogą nasze produkty:

  • Serum regenerujące strukturę skóry z ceramidami SPRĘŻYSTOŚĆ I ODBUDOWA,
  • Nawilżający emu-żel do twarzy REWITALIZACJA I UKOJENIE,
  • Serum z trehalozą i peptydem SNAP-8 NAWILŻENIE I WYPEŁNIENIE,
  • Krem na zimę.

 

To, w jakim połączeniu i o jakiej porze dnia włączymy je do swojej rutyny, zależy od naszych potrzeb, wymagań, oczekiwań. Granatowa królowa trehaloza nastawiona jest przede wszystkim na nawilżanie oraz wspieranie procesów regeneracji naskórka – polubią ją osoby widzące u siebie pierwsze zmarszczki, chcące przeciwdziałać odwodnieniu bariery hydrolipidowej. Rządzi w niej trehaloza, czyli silnie higroskopijny cukier, zapewniający łagodzenie zaczerwienień, zmian zapalnych, ogólną poprawę kolorytu skóry. Wśród jej nadwornej świty możemy znaleźć zapobiegające utracie wilgoci, przyjazne każdemu tłuszcze w postaci skwalanu i estrów masła shea, dwa rodzaje kwasu hialuronowego, silny antyoksydant – koenzym Q10 czy, tożsamy z naturalnie nawilżającymi substancjami znajdującymi się w naszym naskórku, kompleks hydroregulacyjny, zawierający m.in. mocznik, niacynamid czy kwas mlekowy.

Emu-żel łączy w sobie po trochę z każdego emulsyjnego serum, jednak jest z nich wszystkich najlżejszy. W żaden sposób mu to jednak nie ujmuje – powiedziałybyśmy, że nawet wprost przeciwnie ;) Dzięki swojej wyjątkowej formule sprawdzi się także odwodnionym cerom tłustym, trądzikowym, wymagającym wsparcia w odbudowie bariery hydrolipidowej. W obydwu jego wersjach główną rolę gra działająca silnie nawilżająco ektoina (4% – Dermocosmetics, 6% – Cosmetology), przyspieszające regenerację aminokwasy (arginina i seryna) oraz wspomagający gojenie beta-glukan. Towarzyszą im i trehaloza, i ceramidy, ale nie byłybyśmy sobą, gdybyśmy na tym poprzestały. Chcąc postawić nasze serum w pierwszym kosmetyczkowo-toaletkowym rzędzie, dodałyśmy do niego również ochronny cholesterol, wchodzący w skład mikroflory bakteryjnej prebiotyk oraz nisko- i ultraniskocząsteczkowy kwas hialuronowy.

Silne trio zamyka emulsyjne serum z ceramidami. Gdyby przedstawić je obrazowo, stanowią cement pomiędzy komórkami skóry. To właśnie im zawdzięczamy zdrową, jędrną, dobrze wyglądającą cerę. Serum bazuje m.in. na oleju z dzikiej róży, z nasion ogórecznika lekarskiego czy skwalanie, dzięki czemu nie dość, że odpowiada w zasadzie każdej skórze, to jeszcze minimalizuje ryzyko wystąpienia reakcji alergicznych i wspiera naczynia krwionośne. Kroku nie ustępuje im przeciwzapalna witamina E, a o prebiotyku chyba już więcej wspominać nie musimy :) Żeby tradycji stało się zadość, wersja Cosmetology kusi nas jeszcze jednym elementem: kompleksem peptydów, którego mamy aż 5%. Jego działanie jest na tyle intensywne, że niemal z miejsca napina skórę, sprawiając wrażenie, jakbyśmy nałożyli na nią maskę. Sprężystość i odbudowa swojej misji nie kończy więc na odbudowie bariery hydrolipidowej, ale sięga znacznie dalej.

Kiedy do kompletu dołożymy któryś z naszych kremów, a już szczególnie lipidowy-zimowy, bogaty w roślinne oleje, możemy praktycznie zapomnieć o jakichkolwiek problemach z BHL bądź zapobiec im już z góry. Dzięki czułemu zadbaniu o nasz płaszcz hydrolipidowy, spodziewać się możemy spowolnionych procesów starzenia, wzmocnienia skóry aż do jej głębszych warstw i śmiało pomachać na pożegnanie podrażnieniom, zaczerwienieniom czy suchości. Nie ma prawdziwej przygody ze świadomą pielęgnacją twarzy bez zdrowej bariery hydrolipidowej, a najlepsze, co możemy zrobić dla jej wzmocnienia, to w ogóle jej nie naruszać – i niech to hasło prowadzi nas jak najdalej.

Komentarze do wpisu (0)

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper Premium